niedziela, 10 sierpnia 2014

Liza Marklund - Raj

               




                   Zapowiadany na odwrocie książki huragan rozczarował mnie. Nie rozumiem, dlaczego autorka zdecydowała się na umieszczenie tego motywu w fabule, skoro nie odegrał on w niej żadnej znaczącej roli. Liczyłam na rozbudowanie wątku katastroficznego, co byłoby przecież fantastycznym rozwinięciem powieści kryminalnej i jej klasycznej konwencji.
                   Marklund zwyczajowo sięgnęła po skomplikowaną materię, ujawniła sferę tabu w polityce, wyciągnęła na wierzch brudy z minionej historii. Wróciła pamięcią do czasów rozpadu Jugosławii, rządów Milosevica, ludobójstw, metod działalności mafii jugosławiańskiej.
                   Szwedzka pisarka zagłębiła się również w tematykę przestępczości gospodarczej, malwersacji finansowych dokonywanych na ogromną skalę z wykorzystaniem luk w szwedzkim systemie socjalnym.
                    Jednego nie jestem w stanie pojąć. Thomas Samuelsson, partner Anniki jest chyba najbardziej nudną, bezbarwną męską postacią, z jaką zetknęłam się we wszystkich przeczytanych przeze mnie powieściach kryminalnych. Zestawienie go z tak żywą, energiczną i bezkompromisową dziennikarką jest po prostu komiczne. Poza tym facet nie wygląda na stałego w uczuciach. W "Raju" obserwujemy historię zblazowanego trzydziestolatka, cierpiącego na wypalenie zawodowe i kryzys wieku średniego. Dostaje od życia zbyt wiele, by mógł to docenić. Krytycznie ocenia swój dotychczasowy dorobek małżeński i osiągnięcia na rynku pracy. Porzuca żywot reprezentanta arystokracji finansowej, by następnie, po upływie kilku lat, powrócić do swych snobistycznych korzeni. Jego niezdecydowanie i niewywiązywanie się z podjętych zobowiązań wzbudzają u mnie odruch wymiotny. Jestem pewna, że Annika zasługuje na kogoś lepszego.
                   Niemniej jednak z wypiekami na twarzy śledziłam początki znajomości tych dwojga, jak na wielbicielkę romantycznych historii przystało. "Raj" przeczytałam jako ostatni z całej sagi, mimo to z  przyjemnością obserwowałam kiełkujący romans dziennikarki z przystojnym urzędnikiem. Jakim cudem na zdjęciach z ekranizacji sagi Marklund widnieje czarnowłosy mężczyzna? W książce wyglądał przecież zupełnie inaczej. Może to wcale nie był Thomas? O tym przekonamy się już za 20 lat, kiedy to dystrybutorzy zlitują się nad rzeszą polskich fanów i wypuszczą wyczekiwaną od dawna serię kryminalną na DVD. Jeśli nie ja, to może obejrzą ją chociaż moje wnuki.

                   Marklund ma zdecydowanie ostrzejszy styl pisania niż Lackberg. Nie skupia się wyłącznie na psychologii postaci, o wiele chętniej sięga po wątki sensacyjne. Kręci ją zdominowany przez mężczyzn świat politycznych intryg. O ile Lackberg za miejsce akcji ukochała sobie rodzinną Fjallbackę o tyle Marklund śmiało przekracza granice Szwecji w poszukiwaniu dobrej historii.
                   Nie ma literatury typowo męskiej ani typowo kobiecej. Istnieje tylko podział na tę dobrą albo złą. "Raj" zalicza się do pozycji wartościowych, która nie rozczaruje czytelników żadnej z obu płci. 

          
                                



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Umieść swoją cegiełkę w tworzeniu bloga i zostaw komentarz! :) Za każdy z nich Ci serdecznie dziękuję... :)