środa, 26 marca 2014

Nemo sapiens nisi patiens

Pod względem skuteczności w ściganiu przestępców nie ma sobie równych. Choć ogłady i dobrych manier mu nie brakuje, nie należy do gatunku amantów. Imiennik mitycznego herosa od ćwiczeń fizycznych woli trening szarych komórek. Nie dajmy się zwieść niepozornej aparycji, w tym ciele kryje się bowiem potęga.

W zestawieniu detektywów wszech czasów Herkules Poirot plasuje się na samym szczycie. Lista jego osiągnięć zdaje się nie mieć końca. W starciu z tak błyskotliwym umysłem, bezbłędnym tokiem rozumowania, zdolnością do wychwytywania najdrobniejszych szczegółów i wszelkich niezgodności, przestępcy nie mają żadnych szans. Z drugiej strony, by uczynić go bardziej ludzkim, Agatha Christie obdarzyła naszego bohatera chorobliwą pedanterią, zamiłowaniem do wygód i komfortu a także przekonaniem o własnej wielkości (należy jednak uczciwie przyznać, że nie jest to myślenie bezpodstawne).
Najpoczytniejsza autorka świata wykreowała postać niesamowicie barwną i pełnokrwistą, która na stałe zagościła w historii literatury.

W jaki sposób słynny detektyw dochodzi do prawdy? Od śladów stóp, zużytych zapałek czy niedopitej kawy o wiele bardziej interesuje go psychologia i prawdopodobne motywy działania przestępcy. Wiele czasu poświęca więc na rozmowy z ludźmi. O tak, jest doskonałym słuchaczem! Posiadł jakże rzadką umiejętność milczenia i mówienia we właściwym momencie.Niejednokrotnie w trakcie zwykłej pogawędki, udaje mu się odkryć misterną sieć powiązań, intryg, które prowadzą do ostatecznego rozwiązania sprawy. Nie ujmując niczego Herkulesowi, to jednak nietrudno zauważyć, że niektóre jego cechy są na wskroś kobiece. Myślę tu o swoistej subtelności i intelektualnym wyrafinowaniu, dzięki którym udaje mu się uzyskać tak zdumiewające rezultaty. Nie walczy mieczem a psychologią. Zważywszy na pokutujący w tamtych czasach stereotyp śledczego biegającego z nosem przy ziemi w poszukiwaniu dowodów rzeczowych, metody działania Poirota należy uznać za rewolucyjne.

Przez moją słabość do wybitnych umysłów, na pewno jeszcze nie raz zagości on na łamach bloga.


poniedziałek, 24 marca 2014

Contra vim mortis non est medicamen in hortis.

Niemożliwym jest by w kilku zdaniach określić wszystkie aspekty morderstwa. Dziś chcę skupić się na jego EWOLUCYJNYCH następstwach. Zostaną one ujęte bardzo skrótowo a szczegółowym opracowaniem zajmę się w przyszłości.

Z punktu widzenia stopniowo kształtujących się pierwszych ludzkich zbiorowości, morderstwo było zdarzeniem tragicznym w skutkach nie tylko dla bezpośredniej ofiary ale także dla jej bliskich. Zmarły rodzic nie mógł ani zapewnić swym dzieciom bezpieczeństwa, ani ułatwić startu w dorosłość. Uśmiercenie mężczyzny było równoznaczne z roztrwonieniem całego materiału genetycznego, który nie mógł być przekazywany dalej.

W toku rozwoju społeczeństw ustanowiono wysokie sankcje prawne za popełnienie tego przestępstwa. Życie ludzkie uznano za dobro bezsprzecznie najcenniejsze i dlatego zostało ono poddane szczególnej ochronie. Ustanowiona kara miała pełnić rozmaite funkcje: sprawiedliwościową, ochronną (realizowaną również przez swój represyjny charakter), kompensacyjną i prewencyjną.






sobota, 22 marca 2014

Ad rem

Dlaczego w rankingach sprzedaży powieści kryminalne są niekwestionowanym liderem na rynku wydawniczym od prawie stu lat? Skąd bierze się popularność seriali telewizyjnych, takich jak Criminal Minds, CSI, Dexter? Czy to możliwe, że morderstwo, pomimo swej przerażającej istoty, fascynuje nas i przyciąga?
Być może istnieje logiczne wyjaśnienie tych zjawisk. Najprawdopodobniej jesteśmy ewolucyjnie zaprogramowani, aby wykrywać grożące nam niebezpieczeństwa i chronić się przed nimi. Przez setki a nawet tysiące lat nasi przodkowie przyswajali coraz to nowe informacje na temat zachowań morderców. Stopniowo rozwijała się też ich zdolność do odczytywania mowy ciała. Dzięki temu zapewniali sobie lepszą pozycję w odwiecznym wyścigu zbrojeń pomiędzy łowcą a ofiarą. Niewykluczone, że z tej przyczyny dzieła Agathy Christie nadal cieszą się ogromną popularnością a Ted Bundy przewyższa ilością wyszukiwań w internecie niejedną celebrytkę.

Czy zdarzyło się Wam, że czytając jeden kryminał, myśleliście już o kolejnym? Czy z zapartym tchem śledzicie poczynania załogi amerykańskich profilerów, zapominając o zbliżającym się egzaminie, kolejnym przypalonym garnku i coraz większym stosie brudnych ubrań? Nie jesteście sami.

Chciałabym aby poprzez tego bloga osoby o podobnych zainteresowaniach mogły zebrać się niejako w jednym miejscu. Komentując, dzieląc się Waszymi przemyśleniami i odkryciami wydawniczymi, stajecie się jego współtwórcami.

Pierwszy post za nami :).